Pałac prezydencki Tło menu

Rewolucja Francuska – mechanizm destrukcji

Wielka Rewolucja Francuska, mimo swego kontrowersyjnego, a czasami wręcz zbrodniczego charakteru, do dziś, nawet w Polsce, znajduje wielu apologetów potrafiących wymienić największe jej osiągnięcia, według ich współczesnej miary. Bez wątpliwości można to uznać za podzwonne czasów słusznie minionych, kiedy historiografia marksistowska pozwalała pisać o tym wydarzeniu albo dobrze, albo wcale. Może zastanawiać pewna bezrefleksyjność, z którą podchodzi się do zjawiska, które nawet badacze francuscy są w stanie określić jako zbrodnię na własnym narodzie i jego historii. Dziwić może to tym bardziej, że współcześnie, w czasach chciałoby się rzecz, nieskrępowanej wymiany myśli, może być ona wcale nie taka oczywista. Toteż zachwyt nad zdobyczami Rewolucji Francuskiej jako kulminacji realizacji postulatów oświecenia w praktyce, bywa jedynym głosem w dyskusji, żeby nie powiedzieć monologiem, nad jej owocami.

O ile pewne etapy burzliwych przemian, jakich doświadczyła wtedy Francja, raczej nie budzą wątpliwości jako z gruntu rzeczy zbrodnicze, żeby wskazać chociażby terror jakobinów, to ogólna ocena zjawiska we współczesnych podręcznikach jawi się jako dość pozytywna. O poniesionych ofiarach i szeregu aktów bezmyślnego niemal barbarzyństwa wspomina się niejako na marginesie prac tyczących się jej ideowych zdobyczy i położenia fundamentów pod nowoczesną demokrację europejską. Niemniej warto złożyć szerszy obraz tego zjawiska wraz z jego wszelkimi konsekwencjami i towarzyszącym im niedopowiedzeniom, by ujrzeć obraz chaosu jaki dumnie prezentuje się jako filar współczesnej Europy.

Z punktu widzenia historii, żadnego wydarzenia nie da się umieścić jako niezwykłego zrządzenia losu, które objawia się w danym miejscu i czasie. Nawet mimo pewnej przypadkowości wydarzeń, każdy fakt ma swoje miejsce na gęstej sieci zależności, będąc jednocześnie zmienną i przyczynkiem dla kolejnych wypadków. Nie inaczej da się podejść do kwestii Wielkiej Rewolucji Francuskiej, której genezy nie należy szukać jedynie w chwiejącym się za czasów Ludwika XVI absolutyzmie, niezadowoleniu mas i doprowadzającej go do ostateczności klęski głodu lat bezpośrednio poprzedzających zburzenie Bastylii. Nie wystarczy nawet objąć swym horyzontem rozbuchanych idei oświecenia, które w swym założeniu szlachetne, w rękach ludzi przewrotnych lub nie patrzących dalej niż ponad brzeg swojej pełnej miski, stawały się wymówką do krwawego rozliczenia z każdym wrogiem definiowanym zgodnie z potrzebą chwili.

Warto zwrócić uwagę, że niesławne panowanie Ludwika XVI po objęciu przezeń władzy we Francji zbiegło się z zaognieniem sytuacji w Ameryce i wybuchem powstania, które przerodziło się w walkę o niepodległość w roku 1774. Trudno sobie wyobrazić, że ówcześni koloniści, będący wczorajszymi Brytyjczykami, tak łatwo wpadli w ramiona Francuzów, którzy poprzez wsparcie zbuntowanych kolonistów szukali okazji do odwetu na Koronie Brytyjskiej. Opinia publiczna cieszyła się z każdej klęski znienawidzonego sąsiada zza kanału, zaś sam dwór Burbonów nie szczędził środków finansowych do wsparcia kolonistów. Odwołanie ministra skarbu głoszącego potrzebę oszczędności i wizyta Beniamina Franklina wykorzystującego swe masońskie koneksje w Starym Świecie, jedynie szerzej otworzyła worek z francuskim złotem za cenę jedynie gwarancji niezawierania pokoju z Anglią. Dość powiedzieć, że to wszystko poszerzyło walkę w Ameryce Północnej o fronty w koloniach na Dalekim Wschodzie i wyspach Karaibów, co jedynie pokazuje zręczność dyplomacji Franklina. Kosztowna wojna morska nie zwróciła się Francji nigdy w zamian za koneksje handlowe, a wbrew pozorom największym wygranym tej wojny poza Amerykanami, którzy niechętnie odnosili się do absolutystycznego sojusznika, mogła być też Anglia, która podpisując traktat handlowy z Francją w roku 1786 zaczęła mocno penetrować jej gospodarkę, zwłaszcza poprzez nowinki techniczne, które w ludnym kraju rolniczym w dobie klęsk głodowych lat 70. i 80. XVIII stulecia redukowały potrzebę siły roboczej.

Tak wydrenowane finansowo królestwo, dodatkowo utrzymujące kosztowny dwór wersalski z Marią „Deficyt” Antoniną na czele, zmagało się z rosnącym niezadowoleniem niemal wszystkich warstw społecznych, a zwłaszcza, co zaskakujące, arystokracji, która w warunkach miernych rządów Ludwika XVI liczyła co najmniej na powtórkę rewolucji angielskiej z minionego stulecia. Nie powinna więc dziwić próba rewolty arystokratycznej z 1787 roku, jak i wydarzenia, które nastąpiły po niej. Ugięty pod naciskami król zgodził się na zwołanie Stanów Generalnych. Zaś na czele opozycji rekrutowanej z ogólnie pojętego stanu trzeciego, które utożsamiało się z samozwańczą frakcją parlamentarną „stronnictwa patriotycznego” stał najbogatszy człowiek we Francji, książę Orleański, masoński mistrz francuskiego Wielkiego Wschodu i kuzyn króla Ludwik Filip, który w trakcie agitacji do Stanów Generalnych przyjął nawet nazwisko Filip Równość. Jaka była rola masonerii i liberalnej arystokracji dążącej do ograniczenia roli króla na ich rzecz – to stwierdzenie do dziś daje więcej pytań niż odpowiedzi, co nie zmienia faktu, że musiała być duża, z pewnością większa niż zwolennicy ludowej walki o równość chcieliby w tym widzieć. Wziąć tu trzeba pod uwagę chociażby pierwsze wystąpienie mieszkańców Paryża z 12 lipca 1789 roku (czyli dwa dni przed niesławnym zburzeniem Bastylii), kiedy na czele manifestacji, zakończonej spaleniem i splądrowaniem klasztoru misjonarzy, niesiono na czele popiersie księcia Orleańskiego. Chyba nic dobitniej nie pokazuje, jaki charakter i komu miały się przysłużyć nadchodzące wydarzenia. Pytaniem jedynie pozostaje czy aby nie wymknęły się nadto spod kontroli. Już pomijając symboliczne zburzenie Bastylii, którego rocznica urosła do roli święta państwowego we Francji, choć już nawet podręczniki szkolne nie ukrywają, że było to wydarzenie niemal bez znaczenia. Sama twierdza miała być symbolem znienawidzonej władzy, z której kamienie wykorzystano później nawet do sprzedawania jej miniatur w formie pamiątek, a jej zdobycie było jedynie efektem działań ruchliwego i gniewnego tłumu. Inna sprawa jaka była w tym rola markiza de Sade, od którego nieprzypadkowo wzięła się nazwa sadyzmu, nawołującego z okien więzienia do ratunku więźniom Bastylii. Skazany zaocznie na karę śmierci za swe występki ostatecznie trafił do paryskiego więzienia, a po swoim krnąbrnym nawoływaniu do przechodniów z okien więzienia został odesłany do zakładu dla obłąkanych, skąd wyciągnęły go rządy rewolucyjne. Ostatecznie stał się piewcą rewolucji na stanowisku sekretarza jednej z paryskich sekcji. Wprawdzie prędko skończył na gilotynie, ale jego życiorys pokazuje, o ile odłożymy na bok tezę o losowości tych zdarzeń, że nawet perwersyjny pisarz skazany za morderstwo mógł liczyć na głos w świecie polityki rewolucyjnej.

W każdym razie jednak nawet sama Konstytuanta, która uformowała się z delegacji Stanu Trzeciego do Stanów Generalnych, czyli reprezentantów wszystkich mieszkańców Francji poza szlachtą i duchowieństwem, notabene w tej formie zdominowana przez różnego pokroju jurystów, nie dążyła w swoich planach do obalenia króla. Wszystko zatem miało wyraźny kształt ograniczenia raczej jego władzy w sposób formalny przez konkretne grupy wpływu opierające się na masach ludowych. Inna rzecz, że raz puszczone w ruch tryby rewolucji nabierały rozpędu siłą rozmachu. Z drugiej strony od początku występowała przeciwko wszystkiemu co wiązało się z dawnym systemem, pogardzanym ancien regime’em.

Nie trzeba było czekać na jakobinów, którzy barbarzyństwo pierwszych miesięcy przewrotu ubrali w akty prawne, jak chociażby późniejszy dekret o podejrzanych. Grabieże dzieł sztuki i bezprzykładny wandalizm, którego apogeum była profanacja grobów królewskich w St. Denis i bezczeszczenie szczątków pochowanych tam władców, palenie aktów prawa miejskiego jak i prywatnych archiwów bez oceny ich przydatności należy odczytać zdecydowanie jednoznacznie – jako próbę zatarcia ponadtysiącletniej historii Francji, wymazanie z pamięci przyszłych pokoleń wszystkiego co już powstało, bo nowi Francuzi nie musieli nic wiedzieć o losach swojego narodu i kraju. Takie podejście do budowy nowego świata zbudowanego na rewolucyjnym haśle „wolność, równość, braterstwo lub śmierć” zupełnie inaczej stawia nawet plądrowanie dzieł sztuki we Włoszech czy Niderlandach, bo rewolucji one się po prostu należały. O ile nawet tragedię Wandei, której nie można odmówić miana nowożytnego ludobójstwa, choć rozpoczęte wydaje się z tak błahej przyczyny, takiej jak niechęć poboru do wojska, który skutecznie przeszedł w walkę w obronie starego porządku, można tłumaczyć wojną domową, walką ze zbuntowaną częścią narodu. Nawet terror jakobiński mający na celu fizyczną likwidację wrogów politycznych jako element wykorzystany do ugruntowania pozycji, to wojna wypowiedziana własnej tożsamości i kulturze, której ofiarą paść dopiero miały przyszłe pokolenia, rysuje się jako obraz niemożliwy do nakreślenia w umysłach przecież olśnionych ideami oświecenia. A mimo wszystko, jak pokazała praktyka rewolucji, tak otwartych na barbarzyństwo.

Rewolucyjny wandalizm dotknął najbardziej instytucje kościelne. Z jednej strony duchowieństwo kojarzące się z feudalnym uciskiem, a z drugiej, moralnym zepsuciem sfer wyższych (wystarczy wspomnieć słynnego Talleyranda – być może utalentowanego dyplomaty, ale przy okazji sprzeniewierzonego biskupa) było dla podburzonych mas filarem starego porządku. I właściwie od początku jego głównym celem, bo już od czasów „wielkiej trwogi” roku 1789 aż po terror jakobiński. I poza tym, że nienawiść religii, która wybuchła przy okazji pierwszych wystąpień, nie tylko miała fizycznie dosięgnąć samo duchowieństwo, które poprzez konstytucję kleru miało być podporządkowane państwu, ale w dalszej perspektywie niosła głęboką dechrystianizację Francji, największego jakby nie patrzeć katolickiego państwa ówczesnej Europy. Już nie tylko niszczenie zabytków sakralnych, będącym dziedzictwem kulturowym Francji. To Kościół rewolucja chciała zniszczyć przede wszystkim, bo w jego rękach znajdowała się oświata, opieka medyczna, liczne dobra i to wszystko, co dziś określilibyśmy jako opiekę społeczną. Jako pierwszy padł też pod obsesją rewolucyjnej równości, której ofiarą zostały kościelne wieże i iglice gotyckich katedr wyróżniające ponad inne budynki.

Ponadto walka z religią wpisała się w działania republikańskich rządów jakobinów. Moralne odrodzenie Francji miało odbyć się poprzez zerwanie z przeszłością. Co ciekawe samych ateistów jakobini postrzegali jako niemoralnych członków społeczeństwa wyzbytych zasad, dlatego pojawiły się za ich rządów koncepcje deistycznego kultu Istoty Najwyższej, a same kościoły przemieniano w świątynie Rozumu. Obydwa ruchy miały pełnić rolę religii obywatelskiej wzmacniającej poczucie jedności i mobilizujące do aktywności we wszystkich dziedzinach rewolucji. Temu wszystkiemu miały służyć nowe święta, widowiska teatralne, publicystyka a nawet rewolucyjny kalendarz. Propaganda i terror były to dwa filary jakobinów, którzy okazali prawdziwą twarz rewolucji: eksterminację przeciwników politycznych, nawet wśród stworzonych przeze siebie elit, wykorzystując przy tym agresję podburzonych mas.

Przy okazji warto rozprawić się z mitem, jakoby Rewolucja Francuska miała zadbać o prawa kobiet i było to jedno z jej największych jej osiągnięć. Choć te od samego początku chciały i często aktywnie działały w strukturach rewolucyjnych, to przyznanie im praw na równi z mężczyznami przez samych działaczy przewrotu już wcale nie było tak oczywiste. Należały one, zgodnie z myślą rewolucjonistów, do grup zależnych od innych, a kontynuując myśl oświecenia nie mogły przez to brać udziału w sprawach decydujących o przyszłości narodu. Często same kobiety należały do najbardziej skrajnych ugrupowań rewolucyjnych i brały udział w kluczowych wydarzeniach, jak choćby „marsz paryskich przekupek na Wersal”, którym zmuszono do przeprowadzki rodzinę królewską do Paryża, czy też zbroiły się na własną rękę argumentując to brakiem mężczyzn w domach walczących na froncie. Kiedy jednak przyzwolono im na oficjalne noszenie trójkolorowej kokardy, symbolu republiki, i nawet czerwonej czapki frygijskiej oznaczającej wolność cywilną, to okazało się, że oczekiwanie rewolucyjnych działaczek spotkało się z oporem dużej części Francuzek. Kiedy te pierwsze czasami używając przemocy próbowały tak obdarować swoje siostry, miało dochodzić nawet do zamieszek na ulicach Paryża. Niektóre z działaczek, aby osiągnąć swój cel, zaczęły nawet nosić się po męsku z bronią pod ręką.

Rozpędzona rewolucja zdawała się już nie dać zatrzymać. Aż do roku 1793, czyli już po dekapitacji króla, wprowadzeniu republiki i ugruntowania terroru, kobiety żądające równych praw określono w Konwencie jako „żeńskie bandziory, które rozpełzają się po mieście powodując li tylko same kłopoty”. Jakobini w swej zregenerowanej republikańskiej Francji dostrzegali w wyemancypowanych kobietach zagrożenie, gdyż… ich działalność miała być wykorzystana przez środowiska kontrrewolucyjne do siania zamętu. Tym samym pozbawiono ich praw obywatelskich w imię przetrwania republiki. Jeżeli to nie było przysłowiowe wyciśnięcie udziału kobiet w rewolucji jako tych cytryn przez tryby rewolucji, to trudno powiedzieć czym mogło to być.

Zgodnie z maksymą prawa rzymskiego cui bono, qui podest – czyja korzyść, tego sprawka, warto się zastanowić, kto na Rewolucji Francuskiej skorzystał. I można tu doświadczyć niemałego dysonansu, bo porównując Francję z roku 1789 i z 1815 okazuję się, że ta z początku XIX wieku była krajem biedniejszym, z uprzywilejowaną grupą posiadaczy ziemskich, tracąca w bilansie gospodarczym do Anglii, a później nawet do dużo mniejszych Prus. Rewolucja ideowa nie okazała się rewolucją przemysłową, a w jej efekcie polityki nie zdominowali zręczni kapitaliści, lecz posiadacze ziemscy, którzy na zasadzie chyba jedynie kompromisu elit utrzymali swoją uprzywilejowaną pozycję. I nawet biorąc pod uwagę późniejsze wydarzenia XIX wieku, takie jak kolejne rewolucje dotykające kraju nad Loarą i największą z nich Wiosnę Ludów, to chyba tylko doświadczenia ich pierwowzoru a zwłaszcza terroru jakobińskiego nie pozwoliła im na rozwinięcie się w coś bardziej radykalnego, być może ze strachu przez niespotykanym ludzkim cierpieniem, jakie wiązało się z górnolotną walką o przyrodzone wolności. I choć same idee brzmiały przyciągająco to mimo wszystko, pomijając kwestie czysto utopijne, zostały wdrożone w państwach europejskich dopiero gdzieś po I wojnie światowej. W związku z tym można wysnuć pewien wniosek, że pamięć przewrotu z roku 1789, a zwłaszcza jego epizod jakobiński, nie przyspieszył rozwoju społeczeństwa liberalno-demokratycznego, a może nawet wręcz opóźnił, pozwalając na ustanowienie ładu wiedeńskiego z prawdziwie despotycznymi monarchiami, jakich wbrew pozorom przedrewolucyjna, feudalna Europa tak naprawdę nie znała. Wywarła natomiast z pewnością przemożny wpływ na pobudzenie rewolucyjne w rodzącym się wtedy ruchu robotniczym, a rewolucyjną praktykę dnia codziennego można uznać za wzorce dla twórców totalitaryzmów pierwszej połowy XX wieku.

Bibliografia

– Kizwalter Tomasz, Historia powszechna. Wiek XIX, Warszawa 2007.
– Konarski Marcin, Prawo i rewolucja: Rozważania jurysty o rewolucji francuskiej 1789-1794, w: studia prawnicze i administracyjne, nr 15 (1), s. 31-48, 2016, online: http://yadda.icm.edu.pl/yadda/element/bwmeta1.element.ekon-element-000171453055, dostęp 27.11.2021.
– Kulturowy obraz Rewolucji Francuskiej. Rozmowa z Remigiuszem Foryckim, Teologia Polityczna, 2019, online: https://teologiapolityczna.pl/obraz-rewolucji-francuskiej-w-kulturze-rozmowa-z-remigiuszem-foryckim-1, dostęp 27.11.2021.
– Rostworowski Emanuel, Historia powszechna. Wiek XVIII, Warszawa 2006.
– Salmonowicz Stanisław, Rewolucja Francuska: blaski i cienia, w: Przegląd Historyczny 81/1-2, s. 75-85, 1990, online: https://bazhum.muzhp.pl/media/files/Przeglad_Historyczny/Przeglad_Historyczny-r1990-t81-n1_2/Przeglad_Historyczny-r1990-t81-n1_2-s75-85/Przeglad_Historyczny-r1990-t81-n1_2-s75-85.pdf, dostęp 27.11.2021.
– Wysłobocki Tomasz, Rewolucja francuska a kwestia przyznania kobietom pełni praw obywatelskich – dlaczego Francuzki musiały zostać w domu?,2018, online:https://www.researchgate.net/publication/329939681_Rewolucja_Francuska_a_kwestia_przyznania_kobietom_pelni_praw_obywatelskich_-_dlaczego_Francuzki_musialy_zostac_w_domu, dostęp: 27.11.2021.
– Ziółek Ewa M., Czarne księgi rewolucji francuskiej, w: Teka Komisji Historycznej Towarzystwa Naukowego KUL, 2019, online: http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.ojs-doi-10_18290_teka_2019_10, dostęp 27.11.2021.

Zobacz również

Stronę dofinansowano ze środków Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego w ramach Funduszu Patriotycznego

Copyright (C) polska-marksizm.pl
Przewiń na górę