Każdy niemal podręcznik czy artykuł dotyczący Wielkiej Rewolucji Francuskiej bez problemu wskaże nam dziedzictwo tych wydarzeń, będących w zbiorowej świadomości synonimem walki o prawa obywatelskie. Podstawowe prawa człowieka, system powszechnego sądownictwa, przyznanie jednostce publicznych praw podmiotowych czy też wreszcie realizacja postulatów idei oświeceniowych, które propagowały powstanie nowoczesnego państwa prawa. Bez wątpienia tak można przedstawić to zjawisko, gdyby trzymać się liniowej teorii dziejów, w której wybuch rewolucji we Francji byłby początkiem długiej drogi państw europejskich, a potem reszty świata, ku systemowi demokratycznemu.
Otaczający nas świat jest jednak zgoła inny. Już dekady minęły od czasu, kiedy teoria Francisa Fukuyamy o końcu historii ukoronowanym panowaniem na świecie demokracji liberalnej i wolnego rynku okazała się zarówno naiwna jak i osadzono w jakiejś głębokiej życzeniowości. Tak samo jak przekonanie twórców Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela z 1789 roku o wspaniałości swojego aktu, który na tamte czasy nie miał przełożenia na rzeczywistość. Jednak to właśnie idee mają to do siebie, że są w stanie przeżyć swych twórców i po pewnym czasie, jeżeli będą wystarczająco rozdmuchane, staną się oczywistą częścią zbiorowego przekonania o nieuchronności takiego następstwa wydarzeń. Wspomniana Deklaracja nie sprawiła, że każdy człowiek dzień później, a nawet dekady później, mógł cieszyć się wolnością i posiadał nietykalność osobistą. Wypadki po 1789 roku we Francji pokazały, że nawet dla samych rewolucjonistów te kwestie były dość niejasne – wróg rewolucji nie posiadał jej przywilejów, a wrogiem mógł być niemal każdy, płacąc za swoje przekonanie cenę najwyższą. Życiem za wolność słowa. Jednak dziś nikt się nie zająknie, że wspomniany dokument jest podstawą systemów prawnych w różnych krajach oraz ich konstytucji, gwarantujących demokratyczny porządek.
Takie spojrzenie ogranicza nam tym samym spojrzenie w przyszłość. Postrzeganie swojej epoki jako ukoronowania czasów poprzez niejako dojście do sufitu ideologicznego, ponad który nie można się wzbić, bo nie jesteśmy w stanie wymyśleć innego sposobu życia, powoduje, że przybieramy jedną z dwóch postaw. Z jednej strony chcemy zakładać, że nasz świat, jako ten z najlepszych, które były, będzie trwał wiecznie, że przyszłość to tylko kontynuacja teraźniejszości, że zmiany, np. technologiczne, nie naruszą stosunków gospodarczych czy też struktury politycznej. Z drugiej strony nawet nie potrzebujemy sobie uświadamiać przewrotności tego świata, bo na co dzień jesteśmy bombardowani złymi wiadomościami, filmami katastroficznymi, opowieściami na miarę biblijnej Apokalipsy oraz koszmarnymi scenariuszami przyszłości. Przez co ogromna rzesza ludzi dochodzi do wniosku, że społeczeństwo współczesne nie może istnieć w przyszłości, ponieważ w ogóle nie będzie przyszłości a świat pędzi ku ostatecznemu kataklizmowi. I jak twierdzi Alvin Toffler, futurolog i twórca tego spostrzeżenia, mimo tego, że obydwa podejścia wydają się bardzo różne, to mimo wszystko łączy je jedno, bowiem obydwa prowadzą do paraliżu wyobraźni i woli. Jeżeli przyszłość to po prostu poszerzona wersja dnia dzisiejszego lub nieuchronna samozagłada, to w żadnym przypadku nic zrobić nie można, obydwa skazują nas na bezczynność.
Tak oto bowiem dochodzimy do rewolucyjnego dziedzictwa – osiągnęliśmy w rozwoju swych praw najwyższy poziom, więc nikt nic nie straci, jeżeli zaakceptujemy wymagania kolejnych grup, które poszerzając naszą koncepcję wolności obywatelskiej nadal będą się w niej mieścić. Z drugiej strony romantyzm ruchu rewolucyjnego dziś rozgrywający się w przestrzeni wirtualnej portali społecznościowych, tam w większości pozostaje zamknięty, stanowiąc pole do popisu na arenie walki o zainteresowanie mas, bo kiedy już rozleje się po ulicach szybko nasuwa skojarzenie z makabrycznym podzwonnym oświeceniowego buntu. Tak też widzimy tylko kontynuację systemu, kosztem nawet daleko idącego postępu, lub nie widzimy jej wcale.
W ten sposób bardzo łatwo odciąć się nam od przeszłości jako świata, z którym żadną miarą już się nie utożsamiamy. Żeby daleko nie szukać system polityczny określany jako Unia Europejska stał się synonimem dla całego kontynentu, którego zbiorowość określa konkretny kontekst kulturowy zbudowany przez stulecia cywilizacji. Wojująca z przeszłością rewolucyjna Francja, która kazała wywlekać z grobów swych dawnych władców i po makabrycznym tańcu wrzucać ich do rzeki, dała jasny przekaz, że to co było jest niegodne powtórzenia i naśladowania. Chyba mało który współczesny Europejczyk nie wpadnie na pomysł, że koncepcja równości wszystkich ludzi ma rodowód biblijny, a konkretnie pochodzący z Dekalogu i Księgi Rodzaju (tak samo jak prawo własności wypowiedziane w prostym: nie kradnij), a rzymskie prawo, poza ukuciem pojęcia obywatelstwa, uporządkowało jego miejsce w relacji z państwem. Trudno oprzeć się wrażeniu, że dla niektórych Europa istnieje dopiero od kilkudziesięciu lat realizacji projektu politycznego, a nie od stuleci, które już dawno temu położyły fundamenty pod prawa człowieka i równość ludzi (pierw względem Boga, a potem prawa) i nie zapoczątkowały tego zbrodnie rewolucyjnej Francji.
Nie da się pominąć kwestii praw kobiet, które również przypisuje się Rewolucji Francuskiej jako jedno z największych jej zdobyczy. Jak się okazuje jest to jednak nic bardziej mylnego, gdyż mimo dużego zaangażowania żeńskich skrajnie republikańskich kół rewolucyjnych ostatecznie kobietom odmówiono praw obywatelskich. Żeby tego było mało najsłynniejsza spośród nich, Olympe de Gouges, autorka Deklaracji praw kobiety i obywatelki, sama skończyła na gilotynie za krytykowanie rządów Robespieere’a. Sami jakobini zaś oczekiwali od kobiet realizacji interesu społecznego, który wymagał poświęcenia się wychowaniu przyszłych pokoleń i umacnianiu w nich rewolucyjnych ideałów, gdyż to właśnie młodzi nieskażeni dawnym systemem mieli być najwierniejszymi obrońcami Republiki. To chyba najbardziej jaskrawy przykład tego jak Rewolucja Francuska, mająca w założeniu zmienić tak wiele w praktyce miała doprowadzić do tego samego co już było – utrzymać konkretne grupy wpływu u władzy kosztem mas oczadziałych wspaniałymi hasłami.
Na tym tle widać przy okazji chyba najwięcej odniesień do współczesności, gdzie do sloganów opartych o szeroko pojęte wolności i równość wszystkich ludzi doskonale widać, w którym kierunku te pojęcia wyewoluowały. Prawda jest jednak taka, że zjawiska uważane za fundament europejskich wartości, wpierw nim zostały uznane za podstawę cywilizacji zachodniej (choć bardziej powinniśmy mówić o łacińskiej sięgającej dalej i głębiej w naszego ducha) były inspiracją jednego z największych wynaturzeń europejskiej historii jaką była rewolucja bolszewicka. Warto jednak nadmienić, że sam Lenin nie inspirował się ideologią francuskiego przewrotu, lecz metodami działania, modelem instytucjonalnej dyktatury, a przede wszystkim mechanizmem terroru jako metodą rządzenia.
Warto tu nadmienić, że obydwie rewolty łączyła nienawiść do religii, a na pewno chęć zniszczenia religii chrześcijańskiej jako źródła tożsamości oraz wartości życiowych. Zarówno Rewolucja Francuska nim wymknęła się spod kontroli, a później bolszewicki zamach były starannie wyreżyserowanymi przedsięwzięciami mającymi na celu uderzyć w korzenie kulturowe społeczeństwa. Lenin jednak odrobił lekcję jakobinów i nie doprowadził do tego, aby tak skuteczne przejęcie władzy wymknęło mu się z rąk. W związku z czym jeżeli mamy wyciągnąć wnioski z historii każdy orędownik równości rewolucyjnej niejako dążąc do zmiany tak naprawdę pracuje na rzecz status quo, czyli skutecznego rugowania z przestrzeni publicznej elementu religijnego jako coś, co podobnie jak ponad dwieście lat temu we Francji i sto lat później w Rosji, co również dziś jest oznaką dawnego ładu, przestarzałego i niesprawiedliwego, choć opartego na naturalnych różnicach między ludźmi. Dlatego też walka z klerem przyniosła opór francuskiego gminu, a przywrócenie ładu religijnego zagwarantowało Napoleonowi tak potrzebne mu zjednanie ludu francuskiego. Wprawdzie nie można pominąć jego geniuszu wojskowego, ale na tym wspomnianym polu jakobini wyraźnie mu wskazali jak nie należy postępować, jak chociażby z ludnością Wandei. Czy daleko trzeba współczesnych przykładów ludobójstwa w krajach mających na sztandarach rewolucyjne hasła?
Tutaj też dochodzimy do momentu, w którym można uznać to wszystko za przesadę. Jednakże należy mieć na uwadze, że to ludzka mentalność zmienia się najwolniej ze wszystkich otaczających nas zjawisk i głębokie zakorzenienie przekonań w ludzkiej świadomości nie dzieje się na zawołanie. Tak w naszym przekonaniu działać ma rewolucja. Jednak gdyby porównać Rewolucję Francuską z inną z tamtego czasu, bardziej znaną mimo wszystko jako wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych, dostrzec można znamienny mechanizm. Bo ta pierwsza głosząc bezwzględną równość stała się zarzewiem pożogi i terroru, a druga, liberalna i wolnościowa, stworzyła kraj będący synonimem dobrobytu i równowagi społecznej. Nie da się ukryć, że eksperyment amerykański, przy dość oczywistym udziale masonerii, powiódł się, głównie dlatego, że budowano tam od podstaw, na dziewiczej ziemi i kolonistom różnych krajów stworzono nową tożsamość, której ci poddali się dobrowolnie skuszeni sukcesami rodzącego się kapitalizmu. We Francji natomiast rewolucja wpierw musiała zniszczyć zastany porządek i wywrócić świat na drugą stronę, aby osiągnąć oczekiwane efekty przez głównych wichrzycieli. I tutaj napotkała opór w postaci ludzi nie chcących porzucać swojej tożsamości.
Co dość istotne to mimo masońskich konotacji mimo wszystko rewolucja amerykańska opierała się wbrew pozorom na fundamentach chrześcijańskich. Choć heretyckich i wywodzących się z Reformacji, to mimo wszystko mit założycielski Stanów Zjednoczonych opierał się na „pielgrzymach”, ojcach-założycielach, którzy w duchu purytanizmu podporządkowali sobie dziewiczy kontynent. Nie uznając władzy króla ani papieża wybrali się za ocean, gdzie realizując etos ciężkiej pracy, surowego życia i żarliwej modlitwy stworzyli podstawy pod późniejszy, kapitalistyczny charakter nowego państwa. Rozrywki, hazard czy alkohol uważali za moralnie złe, w związku z czym tworzyli dość specyficzną ale twardą wspólnotę. Na tym gruncie konieczność budowy nowego społeczeństwa i lepszego świata, w odróżnieniu od tego znanego z Europy, odniosło sukces. W związku z tym jeżeli ktoś chciał złamać amerykańskiego ducha, musiał uderzyć w jego purytańskie korzenie, co poniekąd udało się w latach 60. XX w., kiedy to podzwonne rewolucyjnej Francji i bolszewickiej Rosji dotarło za ocean, ale to kwestia do omówienia w innym miejscu.
W każdym razie tym właśnie jest każdy współczesny ruch rewolucyjny, walką z tożsamością i stworzeniem nowego człowieka. A właściwie urzeczywistnieniem pewnej wizji, która jest głęboko zakorzeniona w myślach współczesnych jako walka o sprawiedliwość społeczną konieczną do osiągnięcia równowagi. Z jednej strony na ironię zakrawa fakt, że współczesne demokracje wolnorynkowe z założenia stoją po przeciwnej stronie względem równości Rewolucji Francuskiej, którą traktują jako swoje cenne wiano walki o prawa człowieka. Kapitalizm z gruntu rzeczy opiera się na nierównościach – nie każdy jest przedsiębiorczy, sprytny lub ma po prostu więcej pieniędzy. Ale dzięki temu może dać zarobić innym. Bezwzględna równość przeczy temu do tego stopnia, że jasnym powinno być dla nas, że każdy jej kolejny etap wdrażania, po zniszczeniu ducha narodowego, a potem religijnego, następnie sięgnie do naszych kieszeni. I jeżeli człowieka współczesnego ma coś przekonać co do absurdu tej spuścizny i budowania utopii kosztem całych społeczności, obecnie nawet ponad narodowych, może być już chyba jedynie to.
– Kizwalter Tomasz, Historia powszechna. Wiek XIX, Warszawa 2007.
– Konarski Marcin, Prawo i rewolucja: Rozważania jurysty o rewolucji francuskiej 1789-1794, w: studia prawnicze i administracyjne, nr 15 (1), s. 31-48, 2016, online: http://yadda.icm.edu.pl/yadda/element/bwmeta1.element.ekon-element-000171453055, dostęp 27.11.2021.
– Pronobis Witold, Polska i świat w XX wieku, Warszawa 1996.
– Rostworowski Emanuel, Historia powszechna. Wiek XVIII, Warszawa 2006.
– Salmonowicz Stanisław, Rewolucja Francuska: blaski i cienia, w: Przegląd Historyczny 81/1-2, s. 75-85, 1990, online: https://bazhum.muzhp.pl/media/files/Przeglad_Historyczny/Przeglad_Historyczny-r1990-t81-n1_2/Przeglad_Historyczny-r1990-t81-n1_2-s75-85/Przeglad_Historyczny-r1990-t81-n1_2-s75-85.pdf, dostęp 27.11.2021.
– Salmonowicz Stanisław, U progu wielkiej rocznicy: Rewolucja Francuska bez dogmatów (na marginesie książki: Jacques Solé, La Révolution en questions, Paris Ι988,s. 413), w: Przegląd Historyczny 80/1, 1989, s. 193-199, online: https://bazhum.muzhp.pl/media/files/Przeglad_Historyczny/Przeglad_Historyczny-r1989-t80-n1/Przeglad_Historyczny-r1989-t80-n1-s193-199/Przeglad_Historyczny-r1989-t80-n1-s193-199.pdf, dostęp: 27.11.2021.
– Toffler Alvin, Trzecia fala, Warszawa 1986.
– Wysłobocki Tomasz, Rewolucja francuska a kwestia przyznania kobietom pełni praw obywatelskich – dlaczego Francuzki musiały zostać w domu?,2018, online:https://www.researchgate.net/publication/329939681_Rewolucja_Francuska_a_kwestia_przyznania_kobietom_pelni_praw_obywatelskich_-_dlaczego_Francuzki_musialy_zostac_w_domu, dostęp: 27.11.2021.
– Ziółek Ewa M., Czarne księgi rewolucji francuskiej, w: Teka Komisji Historycznej Towarzystwa Naukowego KUL, 2019, online: http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.ojs-doi-10_18290_teka_2019_10, dostęp 27.11.2021.
Wielka Rewolucja Francuska, mimo swego kontrowersyjnego, a czasami wręcz zbrodniczego charakteru, do dziś, nawet w Polsce, znajduje wielu apologetów potrafiących wymienić największe jej osiągnięcia, według ich współczesnej miary. Bez wątpliwości można to uznać za podzwonne czasów słusznie minionych, kiedy historiografia marksistowska pozwalała pisać o tym …
Być może daleko posuniętym stwierdzeniem będzie teza, że budowa państwa socjalistycznego po klęsce idei rewolucji światowej była zarazem klęską doktrynalną Lenina. Mimo wszystko jednak po wojnie polsko-bolszewickiej, która przecież miała jedynie prowadzić przez „trupa Polski” na Zachód i tam wesprzeć rewolucje proletariackie, wiadome było, że …
Czym jest marsz przez instytucje, skąd wzięła się ta teoria , co oznaczała? Według Antonio Gramsci – marksistowskiego filozofa i współzałożyciela Włoskiej Partii Komunistycznej, dla zdobycia władzy nad światem należy wybrać strategię „długiego marszu przez instytucje”. Twierdził, że największym przeciwnikiem rewolucji, który nie pozwala zapanować …
Kim był Herbert Marcuse? Czym jest Tolerancja Represywna? Co ze sobą niesie? Jakie wywołuje skutki? W niniejszym opracowaniu postaram się Państwu odpowiedzieć na wyżej postawione pytania oraz w kilku przykładach przedstawić w jaki sposób idea Herberta Marcusego pozwoliła na realizację swoich celów przez środowiska marksistowskie. …
Stronę dofinansowano ze środków Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego w ramach Funduszu Patriotycznego